Praca w wielkim mieście
Temat podjęcia specjalistycznej pracy to ostatnio gorący temat. Na rynku trudno znaleźć specjalistów zwłaszcza z zakresu budowlanki. Nikt nie chce sobie potocznie mówiąc: brudzić rąk. Ostatnio otworzyłem gazetę na dziale dam pracę. A tam: hydraulik Kraków – przyjmę do pracy. Cóż pomyślałem. Przecież jestem hydraulikiem. Co prawda dawno nie pracowałem w zawodzie, ale co mi szkodzi spróbować. Niewiele myśląc zadzwoniłem. Odebrał miły pan. – Słucham?
– Dzień dobry. Dzwonię w sprawie ogłoszenia. Pan szuka hydraulika?
– Tak. Szukam kogoś z doświadczeniem w branży. Teren działania Kraków.
– Jaką stawkę Pan oferuje?
– 19zł/h brutto na okres próbny, potem możemy negocjować.
– Ok. Myślę, że możemy spróbować!
– W takim razie zapraszam do naszego biura na podpisanie umowy i dam Panu od razu pierwsze zlecenia.
Szybko poszło – pomyślałem. Zobaczymy jutro, jak wyjdzie pierwszy dzień w pracy.
Następnego dnia pojechałem do biura. Za biurkiem siedziała atrakcyjna pani i przeglądała stertę papierów. Pan Kowalski? Spytała.
– Tak, byłem umówiony z szefem na podpisanie umowy.
– Proszę do gabinetu.
Podpisałem umowę, załatwiłem formalności i dostałem pierwsze zlecenie.
Pojechałem na wskazaną ulicę. Niby nic trudnego – zapchany odpływ zlewu. Eh, tak zwana śmierdząca robota. Chociaż nie jest najgorzej. Przy kiblach bywa gorzej. No więc rękawice na ręce i do roboty. Odkręciłem odpływ pod zlewem, wylałem śmierdzącą zawartość razem z resztkami obiadu, które zapchały rurę. Ludzie nie mają wyobraźni. Wrzucają wszystko do zlewu jak leci, a potem się dziwią, że się zapycha. No ale gdyby nie takie akcje, nie miałbym roboty. Oczyściłem rury, przepłukałem instalację, poskręcałem wszystko do kupy, sprawdziłem szczelność i poskładałem narzędzia. Należy się 70 zł. Proszę – dziękuję.
Szybko poszło, pomyślałem, wsiadając do dostawczego Opla.